Zuzanna Patkowska 05.10.2020

Randonautica - wszystko co trzeba wiedzieć o tajemniczej aplikacji

Randonautica - wszystko co trzeba wiedzieć o tajemniczej aplikacji

Od lipca tego roku coraz większą popularność zdobywa aplikacja Randonautica, która niejako oferuje możliwość wyruszenia w przygodę i znalezienia różnych ciekawych rzeczy. Głównym powabem aplikacji jest to, iż podobno jest ona w stanie odczytywać intencje użytkownika i nakierowywać go na obiekt związany z ową intencją – stąd Randonautica cieszy się szczególną popularnością wśród internautów specjalizujących się w miejskiej eksploracji i zjawiskach paranormalnych; a w sieci pełno jest filmów, zdjęć i wpisów ludzi, którzy wybrali się na „randonauting” i znaleźli rzeczy całkiem nieoczekiwane, dziwne, czy nawet przerażające.

Jak jednak działa Randonautica i na czym polega jej fenomen tak naprawdę?

Skąd się wzięła Randonautica?

Joshua Lengfelder – twórca Randonautiki.Randonautica ma swoje korzenie w hazardzie… a konkretnie w grupie programistów Fatum Project. W 2018 roku postawili sobie za cel stworzenie systemu, który generowałby przypadkowe liczby, a potem zamieszczał go w wirtualnym wykazie, dostępnym dla każdego i niemożliwym do edycji – wszystko po to, aby podczas internetowych gier hazardowych nie dochodziło do oszustw. Kod systemu został udostępniony również dla innych użytkowników, aby można było zastosować wirtualny generator prawdziwie przypadkowych liczb do innych celów niż hazard. W styczniu 2019 były artysta cyrkowy Joshua Lengfelder natknął się na Fatum Project na czacie Telegram poświęconym „marginalizowanym naukom” (teoriom i twierdzeniom, które są oparte o pewne założenia naukowe, jednak nie są uznawane przez główny nurt ze względu na swoje wątpliwe podstawy). Project Fatum został przytoczony w związku z teorią jakoby przypadkowa eksploracja była w stanie wyrwać ludzi z ich z góry ustalonych rzeczywistości, a sami ludzie byli w stanie wpłynąć na przypadkowe wyniki poprzez swój umysł.

Lengfelder doszedł do wniosku, że kod Fatum Project mógłby posłużyć do zbadania związku między świadomością a technologią. W lutym 2019 stworzył na Telegramie bota opartego o ich system, generującego przypadkowe współrzędne. Grupa, która utworzyła się wokół odwiedzania miejsc podanych przez bota, zaczęła nazywać siebie randonautami (od „random” – „przypadkowy” i greckiego „nautes” oznaczającego żeglarza, a w domyśle: odkrywcę), a w marcu powstała grupa na reddicie poświęcona randonautom. Grupa zaczęła się powoli powiększać, zyskując coraz większą popularność w sieci i w październiku 2019 roku Simon Nishi McCorkindale stworzył stronę internetową poświęconą botowi randonautów, a dyrektor naczelna agencji reklamowej Presley Media zaproponowała Lengfelderowi rozreklamowanie bota i 24 stycznia następnego roku utworzyli wspólnie firmę Randonauts LLC. 22 lutego zaś wypuścili na rynek wersję beta Randonautiki.

Popularność aplikacji przypadła na lipiec 2020 roku, kiedy to w Stanach Zjednoczonych złagodzono obostrzenia związane z pandemią koronawirusa. Do spopularyzowania Randonautiki przyczyniła się YouTuberka Emma Chamberlain. Wkrótce YouTube, TikTok, Twitter i Instagram zalane zostały przez relacje z wypraw domorosłych poszukiwaczy przygód, natykających się na osobliwe lokacje i obiekty. Wkrótce szerokim echem odbił się przypadek grupki przyjaciół, których Randonautica zaprowadziła do walizki z ludzkimi szczątkami, i zaczęły się pojawiać kolejne widea z mniej lub bardziej niepokojącymi doniesieniami. Fakt, że w założeniu aplikacja jest w stanie odczytywać intencje użytkowników, sprawił, że Randonautica tym bardziej działała na ludzką wyobraźnię i doszukiwano się w niej czegoś paranormalnego.

Jak działa Randonautica?

W oficjalnej instrukcji obsługi Randonautiki napisane jest, że aplikacja opiera się na zjawiskach kwantowych i na hipotezie (podobno udowodnionej przez program Badań nad Anomaliami Inżynieryjnymi w Princeton – PEAR) jakoby ludzkie myśli wpływały na przypadkowo generowane przez maszynę liczby (tak zwana teoria M.M.I. – Man-Machine Interaction). Ta hipoteza nie jest jednak uznana przez środowiska naukowe. Dane kwantowe Randonautiki są napędzane przez komputer w Australian National University.

Po zainstalowaniu aplikacji na smartphonie i przyjęciu warunków jej użytkowania, należy włączyć usługi lokalizacji, na której udostępnianie też trzeba wyrazić zgodę. Po ustawieniu „radiusa”, czyli obszaru, w jakim będziemy szukać przygody, aplikacja pyta nas jakiego typu obiektu szukamy: „attractor” (współrzędne o najbardziej znaczącym skoncentrowaniu kropek kwantowych, które mogą zainspirować lub podnieść użytkowników na duchu), „void” (przeciwieństwo „attractora”) i „anomalia”, która może być i „attractorem” i „voidem”. Wtedy aplikacja każe nam skupić się mocno na intencji – myśleć intensywnie o tym, co chcemy znaleźć. W końcu wygenerują się współrzędne, do których mamy iść.

Czy jest niebezpieczna?

Oto pytanie, które wciąż powraca w wyszukiwaniach – czy Randonautica potrafi być niebezpieczna, biorąc pod uwagę zarówno te realne, jak i nadnaturalne zagrożenia. W sieci można wszak znaleźć również filmiki, na których ktoś o mało nie stracił życia, bo na miejscu czekał na niego osobnik mający złe zamiary. Nie mówiąc już o tym, że aplikacja wyprowadzająca użytkowników w nieznane tereny może stanowić użyteczne narzędzie w ręku handlarzy ludźmi. Szczególnie zaniepokojeni są, oczywiście, rodzice, którzy obawiają się o bezpieczeństwo swoich dzieci podczas „randonautingu”.

Dlatego właśnie na stronie głównej aplikacji zamieszczono wskazówki dotyczące bezpieczeństwa. Twórcy aplikacji apelują do użytkowników, aby uprawiali odpowiedzialny „randonauting” – nie wchodzili na cudze posesje, zawsze wybierali się w podróż w dzień i w grupie. Dodatkowo dzieci powinny wybierać się na przygodę w towarzystwie osób dorosłych. Prawie na każdym kroku podkreślany jest „randonauting” zgodny ze zdrowym rozsądkiem.

Twórcy zapewniają również, że Randonautica nie zbiera danych od użytkowników, jedynie raport i dane na temat wygenerowanych punktów (ale nie składuje informacji o punkcie, z którego użytkownik zaczyna „randonauting”).

Niemniej jednak jeżeli miałoby dojść do tragedii z powodu nieodpowiedzialnego „randonautingu”, Randonauts LLC nie byliby pociągnięci do odpowiedzialności.

Co się za tym kryje?

Podczas „randonautingu” można znaleźć różne rzeczy. Internet pełen jest filmów, na których „randonauci” napotykają na swojej drodze upiornie wyglądające miejsca, osobliwych ludzi albo dziwnie wyglądające przedmioty, porzucone przez kogoś.

Nie brakuje podnoszących na duchu opowieści o Randonautice – od człowieka, który chciał dowiedzieć się czegoś więcej o buddyzmie i został doprowadzony do buddyjskiej świątyni; poprzez kogoś, kto chciał od dawna mieć psa i znalazł go, dzięki aplikacji; po dziewczynę, która chciała upewnić się, że dobrze wybrała collage i podczas „randonautingu” napotkała na swojej drodze inicjały swojego uniwersytetu wycięte na trawniku pewnego domu.

Niemniej jednak o wiele więcej jest historii o tym jak Randonautica kieruje użytkowników w miejsca wiejące grozą albo do przedmiotów skrywających ponure tajemnice. Słynna już walizka ze zwłokami znaleziona na plaży jest tego naczelnym przykładem, ale poza tym można przytoczyć również dziwną kobietę przed supermarketem, która mówiła w stronę randonautów niezrozumiałe słowa i miała zupełnie czarne oczy; czy chociażby zrujnowany samochód w środku lasu. Dziwne znaleziska trudno potem wytłumaczyć… a pierwsze wytłumaczenia jakie przychodzą do głowy, mają związek z przeznaczeniem, „glitchami” w rzeczywistości, czy zjawiskami paranormalnymi.

Fakt, że nie wpisuje się do aplikacji tego, czego się szuka tak dokładnie, a zamiast tego skupia się na tym swoje myśli, tylko to wrażenie paranormalności pogłębia. Gdyby nie to, można by było powiedzieć, że korzystając z baz danych i zdjęć satelitarnych, Randonautica nakierowuje użytkowników na rzeczy, które zostały już kiedyś odkryte przez inne urządzenia. Ba – być może nawet działający w pobliżu programiści specjalnie wyszukują ciekawe miejsca, do których mogliby wysłać użytkowników Randonautiki. Niemniej jednak skoro wpisywanie haseł nie wchodzi w grę, to wyjaśnienie może się wydać cokolwiek naciągane.

Najprostsze wytłumaczenie polega na tym, że skupiając się na intencji, użytkownicy spodziewają się coś znaleźć; a kiedy już to coś znajdują, dopowiadają sobie do tego interpretację. Dziewczyna myśli o nadziei i znajduje na swojej drodze kwiaty wyrastające z chodnika; po powrocie sprawdza w internecie ich znaczenie i odkrywa, że kryje się za nimi symbolika nadziei. Ktoś wyrusza w „randonauting”, aby znaleźć psa, i w końcu natyka się na jakiegoś bezpańskiego czworonoga. Ktoś pragnie dowiedzieć się, kiedy znajdzie nową pracę, natrafia na czarnego żółwia i dochodzi do wniosku, że to znak od Wszechświata, aby był cierpliwy.

Nieco bardziej osobliwe znaleziska w środku lasu można wyjaśnić tym, że przeciętny człowiek nie zapuszcza się samowolnie w nieznane sobie tereny, tak więc łatwo może przez większość życia nie zdawać sobie sprawy z tego, że jeśli pojedzie kilka kilometrów dalej, może znaleźć ciekawe miejsca. I po dłuższym namyśle obecność pewnych przedmiotów, budynków, ludzi albo zwierząt nie wydaje się znowu taka dziwna. Zrujnowany samochód to prawdopodobnie pozostałość po wypadku, który nie został wykryty ani zgłoszony; kwiaty rosną w różnych osobliwych miejscach, a ulice pełne są bezpańskich psów. Nawet kanapę leżącą w pobliżu torów kolejowych można wyjaśnić jako mebel, który komuś wypadł albo został przysposobiony przez bezdomnych jako miejsce spotkań. Nie mówiąc już o tym, że wszelkiego rodzaju napisy na ścianach czy znakach drogowych mogły powstać już wcześniej, a domy i budynki opuszczane są z różnych przyczyn.

O wiele trudniej jest wyjaśnić porzucone szczątki w walizkach lub czarnookie kobiety spoglądające groźnie na randonautów. Szanse na to, aby zbiegiem okoliczności natknąć się na zwłoki są dość nikłe, a w przypadku kobiety przed supermarketem wyjaśnienie nadnaturalne samo się nasuwa. To samo tyczy się miliona innych zdjęć, filmików czy postów, w których użytkownicy aplikacji widzą, słyszą albo nawet odczuwają dziwne rzeczy; albo na których pojawia się coś, co trudno jest uznać za zwykły zbieg okoliczności.

I tutaj pojawia się bardziej cyniczne wyjaśnienie – internauci chcą zdobyć sławę i dlatego inscenizują straszne spotkania albo podrzucają dziwne przedmioty, na które potem reagują – wszystko po to, aby zdobyć jak największą widownię i lajki. Ktoś wykwalifikowany w Photoshopie mógłby też dodać jakieś małe, ledwo widoczne efekty, aby wydawało się, że kobieta przed supermarketem ma czarne oczy.

Oczywiście to wyjaśnienie też nie jest do końca satysfakcjonujące. W końcu zwłoki w słynnej walizce zostały potwierdzone przez policję. W ich przypadku to mógł być ślepy traf – rzeczywiście natrafili na ślady zbrodni, które i tak wcześniej czy później zostałyby odkryte – jeśli nie przez nich, to przez kogoś innego.

Niemniej jednak, pomimo tych wszystkich, w miarę logicznych wyjaśnień, Randonautica cieszy się sporym zainteresowaniem, bo oferuje przygodę i nowe doświadczenia. Nie ulega wątpliwości, że filmiki z nagłówkami: „Nie używajcie Randonautiki!” sprawiają, że ludzie chcą sami sprawdzić, gdzie aplikacja ich zaprowadzi. Nawet jak nie wierzy się w teorię M. M. I. i że za aplikacją mogą stać jakieś elementy nadprzyrodzone, to i tak ciekawość a propos tego, co można znaleźć, kusi. Użyć Randonautiki można przecież też dla żartów.

Zapewne jeszcze przez październik moda na Randonautikę będzie trwać, biorąc pod uwagę to, że miesiąc ten (również za sprawą osmozy kulturowej) sprzyja opowieściom z dreszczykiem. A później kto wie – być może fascynacja Randonautiką potrwa jeszcze dłużej, a być może skończy się przed Sylwestrem, tak jak wiele internetowych trendów.

Przeczytaj również:

Napisz komentarz (bez rejestracji)

sklep

Najnowsze wpisy

kontakt