Zuzanna Patkowska 15.05.2021

Inteligentne domy wczoraj i dziś

Inteligentne domy wczoraj i dziś

Jakiś czas temu mój ojciec kupił sobie elektryczną szczoteczkę. Nie jest to jednak prostka elektryczna szczoteczka, która tylko wibruje po naciśnięciu guzika. O nie – ta konkretna szczoteczka ma połączenie z internetem i jest sterowana za pomocą aplikacji, w której właściciel określa swoją rutynę związaną z myciem zębów, jak bardzo są one żółte, a także inne parametry. I choć na pierwszy rzut oka tworzenie oddzielnej aplikacji na telefonie dla szczoteczki do zębów wydaje się lekką przesadą, ma to pewien sens z punktu widzenia dbania o higienę jamy ustnej.

Niemniej jednak coraz częściej słyszy się o przedmiotach codziennego użytku, które działają na internet, są programowane za pomocą tabletu lub komórki i działają za naciśnięciem jednego przycisku. Tak naprawdę istnieje już system sieci budowlanych, dzięki którym każdy z nas może stworzyć swój własny inteligentny dom (smart home) rodem z filmów science-fiction. Na razie wciąż jednak myślimy o tym nich w kategoriach luksusów dla bogaczy.

Marzenie o komforcie i niskich rachunkach

Kto oglądał Jetsonów w młodości, zapewne chciał mieć przynajmniej jedno z fantazyjnych urządzeń domowych, które przy naciśnięciu odpowiedniego guzika serwowały pełnowartościowe śniadanie, wysyłały roboty sprzątające, projektowały wyjściowe kreacje albo nawet pozwalały nam wybrać tematykę snów na noc. A wizja przyszłości w Jetsonach wzorowana była na wizji przyszłości w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, która obiecała nam nie tylko latające samochody, lecz także domy pełne cudownych maszyn ułatwiających gospodyniom prace domowe i umilających czas całej rodzinie.

Pierwszy inteligentny dom powstał w amerykańskim mieście Jackson w 1950 roku. Jak na tamte czasy, budynek miał bardzo nowoczesne wyposażenie – czujniki ognia, alarm garażowy i automatyczne rolety. Z kolei w 1957 roku w Disneylandzie przedstawiono dom przyszłości, w którym znajdowały się przemieszczające się półki (w kuchni) i meble (w salonie).

Microsoft również miał swój wkład w rozwój tak zwanych inteligentnych domów. W 1999 roku firma zaprezentowała smart home, w którym wejście do środka wymagało biometrycznego potwierdzenia (skanu siatkówki albo odcisków palców), termostat regulowany był za pomocą ekranu dotykowego na ścianie, wiadomości głosowe z automatycznej sekretarki były odtwarzane przez głośniki rozmieszczone po całym domu, a komputer w kuchni wskazywał lokalizację każdego z domowników.

Tak naprawdę jednak marzenia o w pełni zautomatyzowanym, inteligentnym domu zaczęły być bardziej realne w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, kiedy to powstawały tak zwane Building Management System (BMS), korzystające z rozwiązań przemysłowych stosowanych przy hodowli roślin (kontrola oświetlenia i temperatury w pomieszczeniu). Po roku 2000 można było spotkać zastosowania BMS w budownictwie biurowym i były one ściśle związane z ekologią rozumianą jako oszczędność wody, energii elektrycznej czy ciepła, która to oszczędność przekładała się na niższe rachunki.

Wiele firm i biur (znajdujących się w Centralnym Obszarze Biznesowym, mających wysokie czynsze i projektowanych z myślą o nowoczesnych rozwiązaniach) korzysta z takich rozwiązań – światło sztuczne dostosowuje się do dostępności światła naturalnego (zmniejsza się, gdy jest go dużo, a zwiększa – gdy zaczyna już być za oknem ciemno), stosuje czujniki ogrzewania, które wykrywają obecność człowieka i przestają grzać, gdy w pomieszczeniu nikogo nie ma; a windy oszczędzają i ładują energię, kiedy nie są stosowane. Takie budynki mają certyfikaty LEED (Leadership in Energy and Environmental Design – Lidera w Energetyce I Projektowaniu Przestrzennym) i BREEAM (Building Research Establishment Environmental Assessment Method – Metody Oceny Oddziaływania Placówki Badawczej Budynku na Środowisko).

To jednak są biurowce specjalnie projektowane dla firm mogących pozwolić sobie na nowoczesne systemy czujników i nowe technologie. Co jednak ze osobami prywatnymi?

Domy przyszłości czy teraźniejszości?

Zachodzi pytanie: czy inteligentne domy będą kiedyś standardem?

Na razie wydaje się, że nawet teraz tylko nieliczni mogliby chcieć skusić się na całkowitą automatykę domu, zważywszy na to, ile wymaga ona kosztów i planowania (nie mówiąc już o tym, że i nadmiar technologii, do których potrzebne są oddzielne piloty i aplikacje, może nas przytłoczyć).

Współcześnie istnieje wiele firm (również na polskim rynku), które zajmują się projektowaniem inteligentnych domów. W zasadzie to od użytkownika zależy jakie systemy zostaną zainstalowane, ale może on skorzystać z usług konsultanta, który poradzi mu wybór urządzeń najlepiej dostosowanych do wielkości budynku i wymagań klienta. Choć szacuje się, że taka instalacja kosztuje 20-30% więcej (kwoty za automatyzację domu o powierzchni większej niż 150 metrów kwadratowych wahają się w średniej 30 000-70 000 złotych), jako jedną z głównych zalet inteligentnych domów cytuje się oszczędność energii elektrycznej, wody i ciepła, a co za tym idzie – mniejsze rachunki.

Przy czym już teraz zwraca się uwagę, że wiele urządzeń użytku domowego może być sterowana za pomocą pilota lub aplikacji mobilnej. Wyróżnia się w tym zakresie między innymi zdalnie otwieraną bramę garażową, klimatyzację, inteligentne żarówki czy smart TV. Wiele urządzeń znajdujących się w domach niezautomatyzowanych ma pokrycie z tym, co można znaleźć w inteligentnych domach – główna różnica to integracja systemów i ich wzajemne działanie w ramach konceptu Internetu Rzeczy. Instalacja tychże systemów nie wymaga kabli, gdyż opierają się one na czujnikach połączonych ze sobą centralną jednostką sterującą, którą może być, na przykład, sieć bezprzewodowa. Jest to rozwiązanie, które może się sprawdzić przy starszych budynkach, w których nie będzie trzeba zrywać ścian i montować nowego okablowania.

Kolejną zaletą, która pojawia się w wielu artykułach na temat smart home’ów, jest bezpieczeństwo – czujniki mierzą poziom gazu i ognia, a także wykrywają ruch i mają zamontowaną procedurę, wedle której zawiadamiają o zagrożeniu domowników i biuro ochrony. I tutaj pojawia się kwestia zawodności technologii, bo co kiedy nagle zabraknie prądu? Albo co kiedy nastąpi awaria? Teoretycznie systemy automatyki budowlanej są rozwijane od ponad trzydziestu lat, tak więc twórcy stale wypracowują nowe rozwiązania w zakresie zapobiegania zagrożeniom. Na przykład, niektóre inteligentne domy wyposażone są w agregaty i baterie, a także zapasowe części sytemu. Wiąże się to jednak z dodatkowymi kosztami, które na dłuższą metę mogą okazać się być ponad możliwości użytkownika, a zależne są od jego możliwości przewidywania. (Mimo wszystko jednak wizja niemożności dostania się do własnego domu z powodu awarii systemu każe zastanowić się, czy powinniśmy rezygnować z bardziej tradycyjnych rozwiązań. Na szczęście jeszcze możemy wejść do domu korzystając z klucza.)

O wiele większy problem stanowi ochrona informacji użytkownika, ponieważ każdy system zabezpieczeń można w jakiś sposób obejść. A że wiele urządzeń w smart home’ach sterowane jest za pomocą aplikacji w urządzeniach mobilnych, można w ten sposób nieświadomie dać dostęp do naszych systemów hakerom. Sprawy nie poprawiają przeróżni mechaniczni asystenci (jak Siri albo Alexa), którzy są połączeni z siecią i rejestrują wszystko, co dzieje się w okolicy. Gdyby ktoś zhakował Siri, mógłby dowiedzieć się całkiem dużo, tak o nas, jak i o naszych zabezpieczeniach. Proponowane rozwiązania to, między innymi, ograniczenie urządzeń, które wpływają negatywnie na bezpieczeństwo domu, ustawianie silnych haseł oraz zaprogramowanie systemu tak, aby nie dało się wyłączyć alarmów z komórki albo tabletu (gdyby owe urządzenia mobilne zostały zgubione albo skradzione).

Dodatkowym argumentem przeciwko automatyzacji domu może być to, że każdy system jest odrębna jednostką, którą trzeba programować zgodnie z własnymi preferencjami (nie mówiąc już o tym, że sterowane są zazwyczaj odrębnymi aplikacjami i pilotami). Nadmiar technologii może przytłaczać, do tego stopnia, że użytkownik może uznać za wygodniejsze (bo nie wymagające nauki od nowa kolejnych systemów i brania pod uwagę miliona kwestii bezpieczeństwa) pozostanie przy bardziej tradycyjnych urządzeniach. Inteligentna instalacja ma za zadanie ułatwić zarządzanie poszczególnymi urządzeniami w smart home – system automatyki budowlanej działa tak jak użytkownik sobie tego życzy i umożliwia łatwe sterowanie.

Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki – finansowy, praktyczny, bezpieczeństwa i technologiczny – czy zatem można uznać, że już niedługo inteligentne domy będą powszechne?

Automatyka budowlana ciągle jest i ciągle będzie rozwijana. Prawdopodobnie budowane właśnie mieszkania i domy będą już zaprojektowane tak, aby pewne elementy automatyczne mieć (jak czujniki ruchu, mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa i oszczędności prądu), ale biorąc pod uwagę sytuację rynku mieszkaniowego w Polsce i zagranicą, jeszcze przez długi czas inteligentne domy będą raczej domeną klasy o nieco wyższych i stałych zarobkach. Na powszechność smart home’ów będziemy musieli sobie jeszcze poczekać.

Napisz komentarz (bez rejestracji)

sklep

Najnowsze wpisy

kontakt